Grunwald


Grunwald

Najsłynniejszą bitwą w średniowieczu na ziemiach polskich była bitwa pod Grunwaldem.
Sama decydująca bitwa co prawda odbyła się 15 lipca 1410 r. w dzień rozesłania apostołów, lecz cała ta kampania wojenna trwała już znacznie wcześniej.

Gdyby kogoś zapytać, co wie na temat bitwy pod Grunwaldem, z pewnością opowie o filmie lub o książce Sienkiewicza „Krzyżacy”

Jednak w rzeczywistości nie było to zupełnie tak, jak przedstawiono w „Krzyżakach”.
Nie ma co ukrywać – to my sprowokowaliśmy w pewnym sensie tę bitwę. Krzyżacy chcieli podbić Żmudź i podporządkować sobie Litwę a przy okazji połączyć się zresztą Państwa Krzyżackiego w Inflantach. Król Władysław Jagiełło w roku 1409 wysłał Biskupa Kurowskiego do Malborka do Wielkiego Mistrza Ulricha Von Jungingena w celu rozmów dyplomatycznych. Podczas wymiany zdań Biskup Kurowski oznajmił Wielkiemu Mistrzowi, że jeśli najedzie na Litwę, to może być pewien, że Król Polski stanie po stronie Litwy.

Wielki Mistrz postanowił wtedy, że w takim razie nie udzerzy na Litwę, tylko na Polskę.

W ciągu dwóch tygodni Wielki Mistrz Ulrich Von Jungingen wypowiedział nam wojnę.

Początkowa faza bitwy nie była dla nas korzystna. Straciliśmy część Kujaw, zdobyto niektóre zamki, np. w Bydgoszczy. Został on odzyskany jesienią 1409 roku. Następnie za pośrednictwem Jana Luksemburga, Króla Czech, zawarto tymczasowy rozejm.
Rozejm ten był dla nas niekorzystny pod wzdlędem postanowień, jednak z drugiej strony dawał Królowi Jagielle czas, aby przygotować się lepiej do starcia z Krzyżakami. Król objeżdżał dwory, zamki, przekonywał szlachtę do swoich motywów walki, zarządził polowania na zwierzynę, aby zgromadzić żywność na czas wyprawy wojennej.
Przygotowano również jeszcze jedną rzecz, która objęta była ścisłą tajemnicą, mianowicie coś na podobę mostu pontonowego na Wiśle koło Czerwińska, aby wojska mogły się przeprawić przez Wisłę, na której wtedy mostów nie było i połączyć się z wojskami litewskimi.

Dużą ilość rycerstwa werbowano na Dolnym Śląsku i w Czechach.

Ciekawy jest fakt, że do bitwy mogło dojść już 9 lipca 1410 roku pod Kurzętnikiem.
Tam czekała już dobrze przygotowana armia krzyżacka. Przygotowali już zasadzki – pale na rzece Drwęcy, oraz wilcze doły. Jednak przez przypadek kilku rycerzy polskich odkryło przygotowane na nas zasadzki i wtedy do bitwy nie doszło. Król postanowił obejśc zamek, ponieważ nie było tam możliwości rozstawienia wojsk i udał się w kierunku Działdowa, ok 40 km. Wyglądało to na ucieczkę, jednak to był celowy ruch strategiczny.

13 lipca późnym wieczorem po trzy godzinnym boju zdobyliśmy miasteczko Gilgenburg, czyli dzisiejsze Dąbrówno, które leżało pomiędzy dwoma jeziorami. Zanim jednak Król zdążył odpowiednio zareagować, miasto zostało zniszczone. Po spaleniu miasta Król postanowił oddalić się z palącego się miasta, które mogło być widoczne z pewnej odległości świadcząc o naszej tam obecności. Jagiełło nie chciał ryzykować boju w wąskim przesmyku pomiędzy jeziorami.
Kilku ocalałych Krzyżaków doniosło o tym Wielkiemu Mistrzowi, który wówczas przebywał na zamku w Lubawie, oddalonej o 40 km.
Rozzłoszczony postanowił udać się ze swoimi wojskami w tym kierunku.

14 lipca wojska polskie odpoczywały w pobliżu jeziora Lubień.

Rankiem 15 lipca, około godz. 08:00 wojska polskie i krzyżackie przypadkowo się spotkały niedaleko wsi Łodwigowo i Ulnowo.

Wielki Mistrz zatrzymał się z wojskami nie wiedząc gdzie dokładnie stacjonują wojska polskie. Wysłał dwóch heroldów: Księcia Szczecińskiego, Kazimierza oraz Cesarza w celu negocjacji jeszcze pokojowych. Inne źródła podają, że heroldów wcale nie wysłał do Jagiełły Wielki Mistrz, lecz Wielki Marszałek Fryderyk Von Wallenrod.
Gdyby wojska krzyżackie zaatakowały nas od razu, z marszu, nie wiadomo, czy dziś świętobalibyśmy zwycięstwo.
Jednak wysyłając do Króla posłańców dał nam niejako czas, aby się zmobilizować.
Król Jagiełło zamówił dwie Msze, dając nam czas na przygotowanie, wiedząc dobrze, że wojska krzyżackie nie zaatakują przecież modlących się. Byłaby to dla nich ujma, plama na honorze zaatakować modlącego się Króla.

Armia polsko-litewka była znacznie liczniejsza – 30-35 tys., niż krzyżacka – 15-20 tys., z czego samych braci zakonnych w tamtym okresie było ok. 570, (z tego na bitwę przybyło ok. 250). Resztę stanowiło zwerbowane rycerstwo.

Same rozmowy pokojowe przeprowadzone były w taki sposób, aby Króla Polskiego obrazić, sprowokować. Jagiełło nie dał tego po sobie poznać. Jeśli chodzi o znaczenie dwóch mieczy wręczonych Królowi przez heroldów, to było to wezwanie na pojedynek, o czym Król na pewno dobrze wiedział.

Ciekawe jest, że miecze zostały wykute w Tucholi. Miecze miał podobno na pola bitwy przywieźć komtur tucholski Heinrich von Schwelborn. Były to dwa zwyczajne miecze.
Dopiero po wygranej bitwie zostały upiększone, udekorowane. Służyły również później podczas ważniejszych uroczystości, np. koronacji.

Pytanie: dlaczego dwa miecze, a nie jeden, lub więcej.

Jak wiadomo, w średniowieczu wyznacznikiem porządku na świecie było Pismo Święte. A jest tam opis, jak Pan Jezus rozsyłając Apostołów powiedział: sprzedajcie płaszcze, kupcie miecze. Zapytał: ile mieczy macie, odpowiedzieli: dwa. Powiedział: wystarczy. Przekaz był jasny: dwa to za mało, aby nawracać siłą, ale wystarczająco, aby się bronić.

Krzyżakom nie wolno było walczyć z armią chrześcijańską, lecz w tym przypadku dwa miecze były więc niejako przekazem: jeżeli stąd odejdziecie, to zawrzemy pokój, a jeżeli nie, to będziemy się „bronić”.

Przed samą bitwą Król przeprowadził pasowanie na rycerzy, aby niejako zachęcić tym do walki.
Swoim wojskom polecił na ramionach zrobić słomiane opaski, aby odróżniać się od podobnych w stroju wojsk krzyżackich. Dodatkowo hasłami rozpoznawczymi naszych wojsk były: Wilno – Kraków.

Większa liczba wojska polsko-litewskiego miała duże znaczenie w bitwie.
Król Jagiełło swoimi wojskami dowodził ze wzgórza, natomiat Wielki Mistrz brał bezpośredni udział w walce. Około godz. 15:00 Wielki Mistrz stwierdził, że siły krzyżackie zaczynają słabnąć, postanowił okrążyć wojska polsko-litewskie, dowodząc ostatnimi 16 horągwiami. Manewr się nie udał, to armia krzyżacka została okrążona,a samego Wielkiego Mistrza zabił prawdopodobnie rycerz Mszczuj ze Skrzynna.

Po bitwie ciało Wielkiego Mistrza oraz bardziej znaczących rycerzy odesłano do Malborka.

Dzień 15 lipca został ustanowiony pierwszym świętem narodowym.

Rok po bitwie Wielki Mistrz Henryk von Plauen postanowił wybudować na polach bitwy, prawdopodobnie w miejscu śmierci Ulricha von Jungingena kaplicę upamiętniającą. W pobliżu kaplicy znajdował się staw. Wierzono, że do stawu spłynęła krew chrześcijańska i że przebywają tam dusze rycerzy, stąd odbywały się tam liczne pielgrzymki.

Kaplica istaniała do 1525 roku, po czym zaczęła popadać w ruinę.

Obecnie co roku w lipcu (począwszy od roku 1998) w ramach Dni Grunwaldu odbywają się inscenizacje bitwy pod Grunwaldem.